LCR Sydney – Melbourne od polskiej strony
Kiedy kilka miesięcy temu Mariusz zadał pytanie członkom naszej drużyny – Lions Charity Run Happy Team, kto jedzie do Australii, moja odpowiedź była błyskawiczna… oczywiście, że tak!
Szybki zakup biletu lotniczego i rozpoczęcie ostrego treningu biegowego. Niestety, jak to w życiu bywa nie zawsze jest, jak chcemy i nie zawsze marzenia spełniają się natychmiast.
Na 2 tygodnie przed wylotem do Australii, doszło do błyskawicznych zmian w moim życiu zawodowym. Nie było innego wyjścia jak z bólem serca zrezygnować ze wspólnego wyjazdu ze wspaniałym zespołem LCRHT. Ale… pomimo tak krótkiego czasu do startu „projektu Australia” po krótkiej rozmowie z szefem ekipy Mariuszem wpadliśmy na superalternatywne wyjście. Moje miejsce zajmuje córka Mariusza Kasia, a ja swoje kilometry będę realizował na polskiej ziemi.
I zaczęło się! Każdego dnia, w każdej chwili, kiedy tylko miałem dostęp do mediów obserwowałem poczynania moich przyjaciół.
Serce pękało z żalu, że nie jestem z nimi, ale jednocześnie byłem i jestem dumny. Oni, pomimo przeróżnych warunków pogodowych, a przecież w Australii jest pora zimowa „połykali” zaplanowane kilometry zawsze z uśmiechem na ustach. Widząc te uradowane twarze, w codziennych relacjach czułem, że jestem blisko.
Doświadczenie z projektów z lat poprzednich upoważnia mnie do napisania, że wiem, jak się czuli, czują. Pomimo dużego zmęczenia zawsze zadowoleni i spełnieni. Aby móc tak napisać, trzeba to zwyczajnie przeżyć! Cudowne uczucie.
No ale i mi pozostało wykonać założony plan. „Klepałem” więc swoje kilometry wieczorami po pracy i tak dorzuciłem od siebie 125 kilometrów.
Nie byłbym jednak sobą gdybym w jakiś sposób nie zaznaczył zakończenia projektu po polskiej stronie. Wspólnie z synem Radkiem wymyśliliśmy „Trójgarb – Challenge” chcąc jeszcze kilka kilometrów dorzucić do tysiączka wybieganego w Australii. W ten sposób wspólnie z kilkoma znajomymi: Radek Dybiec, Bożena Bożenka, Arek Polewski, Kuba Gredes, Emilian Skwarek, Mateusz Grochowski i ja wspięliśmy się kilkanaście razy na szczyt Trójgarb. To nie wszystko, ponieważ nasza koleżanka Maria Janyst nabijała również kilometry nad Bałtykiem. W taki sposób ekipa w Polsce, akcent górski i akcent nadmorski do godziny 24.00 ostatniego dnia pokonała łączny dystans 255.9 km. To nasz drobny wkład w wielkie dzieło!
Niezwykle ważne w tym wszystkim jest działanie i pomoc potrzebującym pomocy. My zwiedzając świat, biegając, wędrując promujemy inicjatywę pomagania. Robimy to zawsze radośnie i pełni energii.
Nie mogę doczekać się powrotu Drużyny z Australii, opowieści jak było, obejrzenia filmów i zdjęć z tego pięknego kontynentu.
We Run We Serve!
Pozdrawiam,
Arkadiusz Dybiec