Punkt 8.00 meldujemy się w Domu Autysty przy ul. Szamarzewskiego 78/82. Czeka na nas Adam Kompowski, prezes fundacji. Jest Danka Dębicka, która wsród poznańskich Lionów zebrała już 43 tys. zł. Na wyposażenie i zamontowanie paneli fotowoltaicznych potrzebne jest co najmniej drugie tyle. To już nasze zadanie- zadanie FCRHT i naszych sympatyków.
Jest także z nami Łukasz Cieśliński, syn Pawła. To Pawłowi Lioni chcą zadedykować tę pomoc. Paweł był bardzo aktywnym członkiem naszej organizacji. Zmarł przedwcześnie w styczniu 2019r.
Adam Kompowski opowiada o idei Domu Autysty, Danka o zbiórce, przewodniczący G. Ganowicz o wsparciu tej inicjatywy. Po oficjalnej części zwiedzamy budynek, w znacznej części gotowy. Widzimy jednak także ile wyposażenia jeszcze brakuje.
Pełni entuzjazmu ruszamy do Świebodzina. W drodze napotykamy wiele firm, przed którymi powiewają te same flagi, które mamy wydrukowane na naszych koszulkach biegowych- Pl&D. Zatrzymuję się w Eberspächer, Schiessl, Remark(able)Technologies, Weilburger, Phoenix Contact. Dzielę się ideą biegu i polsko- niemieckiej obecnej współpracy. Zamierzamy zwrócić się o wsparcie naszej idei do większej ilości niemieckich firm w Polsce. Może uda się pozostawić wspólny ślad biegu FCR 2020?
Blisko 10 km przed Świebodzinem czeka na nas grupa lokalnych biegaczy- BBL. Biegają Bo Lubią i to jak biegają!
Iwona, Agnieszka, Piotr, Artur, Michał, Daniel biegają 10 km w czasie od 36 do 42 minut. W dodatku Agnieszka jest dwukrotną mistrzynią Polski na 3 i 4 tys. metrów. Przy takiej sile biegowej to nawet nasza „grupa śmierci” Mateusz, Jacek i Arek czują respekt.
O 16.30 wbiegamy już cała grupą z flagami Polski, Niemiec, UE i USA (stąd są przecież korzenie Lions Clubs) na przepiękny świebodziński rynek. Wita nas tam vice burmistrz Przemysław Nitschka oraz Paweł Pytel, który cały nasz pobyt w Świebodzinie zorganizował.
Nocujemy w Domu Pielgrzyma pod największą w Europie figurą Jezusa Chrystusa. Wybudowana ze składek wiernych góruje na Świebodzinem. Jest widoczna z obu krzyżujących się tutaj autostrad: dwójki i szóstki. Figura ma 30 m wysokości, a korona 3 m czyli tyle ile lat nauczał Jezus Chrystus. Razem to 33 lata, tyle ile żył.
Pojawiają się pierwsze oznaki naszych przebytych setek kilometrów. Tak wyglada stopa jednej osoby z naszego FCRHT. Mówi, że da radę. Jeszcze zastało nam 211 km, czyli po 32,5 km na każdego z szóstki biegacz, dla mnie połowa.
Pisze Mateusz:
Kolejność jest taka: rodzisz się, dojrzewasz, uczysz, pracujesz, starzejesz się, cieszysz się dziećmi, wnukami i umierasz. Gdzieś pomiędzy dobrze jest zmieścić kilka dobrych rzeczy dla świata, dzięki którym spróbujesz coś zmienić dzięki, którym może Cię zapamiętają. Freedom Charity Run jest właśnie taką inicjatywą i jestem dumny z bycia częścią naszego teamu. Niesamowite w „pomaganiu” jest to, że przyciąga określony typ ludzi, ludzi: pozytywnych, szczerych, serdecznych, bardzo często te znajomości przekształcają się w przyjaźnie i tak właśnie jest i tym razem.
To moja trzecia edycja i kolejny raz mamy wspaniałą atmosferę w teamie. Pomimo zmęczenia, bólu mięśni i drobnych kontuzji udaje nam się zachować humor i pozytywne nastawienie. Biegamy w deszczu, słońcu, po polach, na trasach tuż obok wielkich TIR-ów, biegniemy przez miasta, wsie często sami w ciszy, ale również często z lokalnymi biegaczami, którzy rozmawiają z nami beztrosko podkręcają tempo i dają nam mocny wycisk 😊 Dzięki tej różnorodności, każdy dzień jest inną przygodą i w czwartym dniu naszego biegu już zaczynam za tym wszystkim tęsknić bo wiem, że zostały nam tylko dwa ostatnie dni.
Dziś był jeden z najwspanialszych dni naszej podróży. Wystartowaliśmy w Poznaniu spod Domu Autysty, miejsca dla którego zbieramy w tym roku fundusze. Zwiedziliśmy budynek, poznaliśmy pierwszych podopiecznych, rozmawialiśmy z pracownikami fundacji. Taka wizyta dała nam niesamowitego „kopa” energetycznego – jesteś w tym miejscu, które chcesz wesprzeć, rozmawiasz z pełnymi pasji pracownikami z Fundacji Dom Autysty. Ośrodek zrobił na mnie duże wrażenie, pomieszczenia są bardzo dobrze przemyślane wzorowane na podobnych ośrodkach skandynawskich. Młodzież uczy się praktycznych rzeczy takich jak: pranie, prasowanie, przygotowywanie posiłków dzięki czemu mają szanse wejść w miarę samodzielnie w dorosłe życie. Co jest wspaniałe pomyślano też o rodzicach, którzy przyjadą z dziećmi na turnusy, ośrodek zapewnia mi pokoje do spania i odpoczynku od trudnej, codziennej rzeczywistości.
Wspaniałe miejsce z wielkim potencjałem, pełnymi pasji ludźmi ale również wieloma pustymi salami czekającymi na sprzęt na który właśnie zbieramy środki. Autyzm jest chorobą nieuleczalną, ale ciężka praca z pacjentami, szczególnie w wczesnych latach, może istotnie poprawić funkcjonowanie w dorosłym życiu dlatego takie ośrodki, których w Polsce mamy nadal za mało są tak ważne.
Drodzy przyjaciele, Lioni, biegacze bądźcie szczodrzy w geście wsparcia! Liczę na Was wiem że jak zwykle się nie zawiodę, dlatego od razu również DZIĘKUJĘ!