D2 17.06.22 Chicago- Oak Brook
Jest z nami Iga Świątek!!! Iga zgodziła się swoją koszulkę, w której zwyciężyła turniej Roland Garros przekazać na licytacj Day 1 – June 16, 2022 Poznan – Munich – Chicago
Wszytko na cel charytatywny LCR 2022. Pomoc dla dzieci na Ukrainie. Mirosław Skrzypczyński, prezes PZT, natychmiast po uzyskaniu autografu Igi, wysłał ją do Poznania. Samochód dotarł o 23.00, na 7 godz. przed naszym wylotem!
Dominika i Darek dojechali do nas z Toronto o 11.30. Tam wypożyczyli GMC Yukon. Ten 8. osobowy SUV z dużym bagażnikiem jest jakby zaprojektowany dla naszego teamu. Przez poprzednie 3 lata to właśnie samochody od Toyota Bońkowski wspierały biegaczy na kolejnych 1000 kilometrowych trasach.
W tym roku Bońki uparły się, żeby tradycji stało się zadość i dokonali najpierw zdalnie świetnego wyboru auta, a teraz pokryli wszystkie koszty. Do Nowego Jorku przylecieli kilka dni wcześniej, a następnie specjalnie polecieli do Toronto, aby odebrać auto, którym przyjechali dzisiaj po resztę LCRHT do Chicago! Dziękujemy Wam kochani Dominiko i Darku! Dziękujemy Toyota Bońkowscy!
Kristopher Kempski i Shauna Schuda z centrali Lions Clubs International już czekali na nas. Chociaż znaliśmy się do tej pory tylko z wymiany e maili i konferencji on line, rzuciliśmy się sobie w ramiona jak najserdeczniejsi znajomi.
Antoinette Polk oprowadziła nas po całym biurowcu pełnym ciekawych pamiątek z ponad stuletniej działalności organizacji Lions Clubs. 5 lat wcześniej, kiedy po zakończeniu 1000 kilometrowego biegu z Alabamy, przez Tennessee, Kentucky, Indianę do Chicago, odwiedziliśmy centralę, na jednej ze ścian znaleźliśmy „nasz” gobelin. W 2004 roku kiedy na zakończenie mojej kadencji Gubernatora Okręgu przyleciał do Poznania ówczesny wice prezydent światowy Clement Kusiak, nieodżałowany Gul Amiri, Pers mieszkający w Poznaniu, wpadł na pomysł aby wysłać Prezydentowi gobelin z widokiem naszego ratusza.
Minęły od tego czasu blisko dwie dekady. Gobelin nadal dumnie wisi w Oak Brook.
Na starcie kilkudziesięciu Lionów z Chicago zebrało się aby nas wystartować. Wśród nich PID Daniel O’Reilly, Past Gubernatorzy Gail Anton i Lari Chassee. Jest też Dahleen Kendler Gubernator z Newady. Opowiadamy o biegu, jego historii i celach. Roman dzieli się swoimi traumatycznymi przeżyciami z napadniętej przez Rosję Ukrainy.
Po wspólnym We Run We Serve, głośny i też wspólny „final count down”- five, four, three, two, ONNNE!!! daje sygnał do startu. Z flagami Polski, Niemiec, Ukrainy, USA i Kanady w rękach biegniemy honorową rundę wokół siedziby LCI. To pierwszy z 1 026 km. „Podróż o długości 1000 mil zaczyna się od pierwszego kroku”. My ten pierwszy krok zrobiliśmy w siedzibie największej organizacji humanitarnej na świecie.
Jutro większość czasu spędzimy w podróży. Trasa z Oak Brook do Montrealu to ok. 1 600 km, a więc byłoby to ponad 2 tygodnie biegania. Nie chcieliśmy jednak rezygnować z symbolicznego startu spod siedziby LCI. Stąd pomysł o pokonaniu, podobnie jak w 2019, części trasy autem. Deklarowane 1026 km zaczyna się dzisiaj przed Windsorem.
D2 Eng – June 17, 2022 Chicago- Oak Brook
Iga Swiatek is with us!!! She has agreed to give us her t-shirt she wore winning 2022 Roland Garros Tennis Competition for auction. All for the charity LCR 2022. We help children in Ukraine. Mirosław Skrzypczynski, the President of the Polish Tennis Association, sent the t-shirt with Iga’s signature to Poznan as soon as he got it. It arrived at 23.00 hrs, only 7 hours prior to our departure!
Dominika and Darek came from Toronto at 11.30 hrs in a rented GMC Yukon. This eight-person-SUV with huge trunk is perfect for our team. In the last 3 years the cars sponsored by Toyota Bonkowski supported the runners on each one-thousand-kilometer-route.
This year ‘The Bonkis’ have insisted to keep the tradition and first have made a great choice choosing the car remotely from home and – what is more – have paid all the costs! They have come to New York a few days earlier and then flew to Toronto to pick up the car and collect the rest of LCRHT from Chicago! Thank you so much, Dear Dominika and Darek! Many thanks to Toyota Bonkowscy!
Kristopher Kempski i Shauna Schuda from the Lions Clubs International Headquarters have been waiting for us in Oak Brook. Although we have exchanged emails and met online only, we hugged one another like good old friends.
Antoinette Polk gave us a tour of the building full of interesting memorabilia collected in over 100 years of existence of Lions Clubs International. 5 years ago when we completed the 1,000 km run from Alabama, via Tennessee, Kentucky, and Indiana to Chicago, we visited the headquarters and found ‘our’ tapestry on one of the walls. In 2004, at the end of my term as Governor, we were visited by then 1st International Vice-President Clement Kusiak. Our unforgettable friend late Gul Amiri, a Persian living in Poznan, came up with an idea to send the Vice-President a tapestry showing our beautiful City Hall.
Almost 2 decades have passed and the tapestry is still proudly hanging in Oak Brook.
A few tens of Chicago Lions gathered to give us a good start. There were PID Daniel O’Reilly, Past Governors Gail Anton, and Lari Chassee. Dahleen Kendler, the Nevada Governor came for us, too. We talked about the run, its history and goals. Roman shared his traumatic report from Ukraine attacked by Russia.
We shouted ‘We Run – We Serve’ and together made the loud ‘final countdown”- five, four, three, two, OOOONE!!! Off we go! With the national flags of Poland, Germany, Ukraine, the USA, and Canada in our hands we run the honorary run around the LCI headquarters. This was the first kilometer from the planned 1,026. ‘The trip of 1,000 miles starts with the first step’. We made this step at the seat of the biggest charity organization worldwide.
Tomorrow we will spend most of the day traveling by car. The route from Oak Brook to Montreal is about 1,600 km – it would take 2 weeks to run. We did not want, however, to resign from this very symbolic start from the LCI headquarters – thus the idea to take a part of the trip by car, just like in 2019. The declared route of 1,026 km starts today close to Windsor.
Relacja Jacek Trębecki
Włamanie, ostrzał snajperski z powietrza i widoki.
Czekamy na kryzys dnia trzeciego, wczorajszy bieg w upale (każdy po 22 km w 37 stopni) i wędrówka przez miasto nie napawały optymizmem. O dziwo jednak budzimy się sprawni i nad podziw wcześnie, bo pierwsi zaczynają się snuć o 4:30. Powoli pakowanie i śniadanie. Miało być po kromce na głowę, ale nocni skrytożercy Arek i Mateusz zrewidowali plany. Na szczęście Roman poratował owsianką i kanapkami, a chłopaki w przypływie skruchy kontentowali się kanapkami ser przełożony szynką. Ostatnie spojrzenie, zatrzaskuje drzwi gościnnej parafii i …. Roman zostawił garnitur.
Drzwi zatrzaśnięte, o 5:00 nikt nie reaguje na dzwonienie. Pozostały metody niekonwencjonalne. Jedno z okien było uchylone i po przystawionym śmietniku po ścianie wspiął się człowiek – pająk Jacek. Przejął garnitur, ale z tego niewyspania chciał również wracać po ścianie budynku. Uświadomiony, że drzwi łatwo się otwierają od środka wrócił do GMC Yukon.
A tam stos olbrzymich waliz do upchania w dużym, ale nie olbrzymim bagażniku. Mistrz logistyki Darek upchał jednak wszystko, a Mateusz odkrył, że 48 butelek wody da się upchać w schowkach drzwiowych.
Szczęśliwi na brzeg Michigan I startujemy do jednej z najpiękniejszych przebieżek. Ale najpierw fota z Tadkiem (Kościuszką). A tam już się przyczaił nędzny snajper. Ptasi kiler wybrał za cel lśniąca czaszkę Arka i plaśnięcie pokazało, że trafił pierwszym strzałem. Gdy zszokowani pytamy Arka co się stało zanucił tylko “Widziałem orła cień”. W międzyczasie do Mariusza dzwoni poruszony nocnymi telefonami ksiądz Piotr. Żeby nie wtajemniczać go w nocne włamanie Mariusz tłumaczy, że nie chcieliśmy ruszać bez pożegnania etc.
Wydaje się, że limit nieszczęść wyczerpany ruszamy, przepiękną estakadą co chwila robiąc zdjęcia. Poranna bryza, idealna trasa i żeby drapaczy chmur nad głowami. Taki bieg jest jak dotknięcie absolutu. Mijają nas biegacze, pozdrowienia. Nasze jednolite stroje od stóp do głów budzą zrozumiały szacunek. Znów jesteśmy na Navy Piers, grupa wypadową zaliczyła milenium park pytamy ludzi o lustrzana fasolkę i każdy pokazuje gdzieś z tyłu. W końcu jest.. Po kąpieli w hmm… szalecie jachtclubu ruszamy w trasę. A jeszcze nie ma 9:00.
I rzeczywiście dzień obfitował w wydarzenie, które jak kolorowe nitki splatają się w obraz wyprawy. Staram się je zapisać, bo z czasem wspomnienia blakną pozostawiając te, które błyszczą w pamięci powtarzane i powielane. Stąd pomysł na dzień kroniki.
A więc jedziemy po drodze krótki popas na stacji, gdzie kupiliśmy kiełbaski (brrrrr nie polecam) i już Detroit, i wybór przejścia. Decydujemy się na tunel, bo most w remoncie, Niestety tunel pod całkiem spora rzeka to raczej jednopasmowy przekop, auta poruszają się wolno, pełno spalin, świadomość, że kilka metrów nad głowami jest dno rzeki – sen klaustrofobika. Ale już przejeżdżamy i w McDonaldzie stęsknieni gospodarze. Nieśmiało podpatrujemy na zawodowców z klubu Run Factory, sylwetki maratończyków, widać, że wybiegani. Ale udaje się, tym bardziej że trasa przepiękna nad biegiem rzeki z zębami wieżowców w Detroit po drugiej stronie.
Omawiany z chłopakami korzyści z biegania w kształtowaniu sylwetki, a tu na mecie okazuje się, że towarzysząca nam biegaczka- córką emigrantów świetnie mówi po Polsku. Poznajemy Bogdana Boggi, typowa emigracja historia. Ale otwarty facet każdego zna i każdy go tu zna. Zaprasza na polski festyn -karuzelę. Ale najpierw uroczyste powitanie w urzędzie miejskim i wzruszające spotkanie z lokalnym klubem – to najstarszy klub Kanady i pierwszy Lions Club zagraniczny. Z piękną historią, ale też i przyszłością z afroamerykańskie prezydentem Juliusem zebrali ponad 3 tys. dolarów na nasz cel. Oczywiście jest i przekąska chłopaki rzucają się na smażonego kurczaka, a jak ostrzegam, że mamy wieczór polski w planach to widzę tylko uśmiechy. Niby racja, co w żołądku to zostaje. Ale jednak. Na wieczór zawozi nas niezawodny Boggie. A tam piwo Żywiec, a na stół wjeżdża gigantyczna micha pierogów, kapusta i kiełbasy. Kto oszczędzał ten się teraz naje, kto już się najadł może popatrzeć.